Tydzień później
zaczęliśmy wszystko organizować. Największy problem był z kościołem, jak
wszystkim wiadomo Zayn jest innej wiary.. Ale także jakoś poszło. Ustaliliśmy
termin 9 sierpnia, czyli za 4 miesiące. Najważniejsze rzeczy już załatwiliśmy,
także tyle czasu nam spokojnie starczy.
*** lipiec***
Jechałam właśnie
razem z Zaynem i Noah po moją suknię ślubną i garniaki dla chłopców. Niestety
koło sklepu nie było gdzie zaparkować, więc musieliśmy się trochę przejść.
- To już niedługo Kochanie. – powiedział Zayn.
- Tak, wiem.. Już nie mogę się doczekać.
- A potem będziemy żyć długo i szczęśliwie! – krzyknął mały
na co się zaśmialiśmy..
Zobaczyłam, że rozwiązał mi się botek, więc musiałam
przystanąć. Zobaczyłam, że Noah biegnie szybko w stronę ulicy.
- Noah! – krzyknęłam i razem z Zaynem pobiegliśmy w jego
stronę. Mój narzeczony go szybko
dogonił, bo zobaczył samochód jadący szybko w stronę naszego syna. Odepchnął
go, lecz… Sam został potrącony.
- ZAYN!!!! – krzyknęłam i podbiegłam do niego. Sprawca
zdążył odjechać. Zaczęłam płakać. Nikogo wokół nie było. Wyciągnęłam telefon i
zadzwoniłam na pogotowie.
- Zayn otwórz oczy! Nie możesz nam tego zrobić! Rozumiesz?!
Nie możesz! – płakałam. Noah do mnie podszedł i przytulił. Wtuliłam się w
mojego synka. Chwilę później dojechała karetka. Zabrała Zayn’a.
- Czy my też możemy jechać z tatusiem? – spytał Noah
lekarza.
- Kim pani jest dla poszkodowanego?
- Jestem jego narzeczoną.
- Więc chodźcie. – powiedział i wskazał na ambulans.
Pospiesznie weszliśmy do niego. Kiedy dojechaliśmy do szpitala Zayn’a od razu
wzięli na salę operacyjną. Zadzwoniłam do reszty do Liama…
***Liam***
Odebrałem telefon.
- Co?! Jaki wypadek?! Spokojnie Marika! W jakim szpitalu
jesteście?! Ok. Zaraz tam będziemy! – rozłączyłem się. Byłem w totalnym szoku.
- WSZYSCY NA DÓŁ NATYCHMIAST!!! – ryknąłem. Pochwali cała
reszta była na dole.
- Co się drzesz? – spytał Lou popijając sok.
- Wsiadamy do samochodów! Zayn jest w szpitalu. – gdy to
powiedziałem Lou wypluł sok na podłogę a Niall resztki jedzenia. Wszyscy
natychmiast się zebrali i już po krótkiej chwili siedzieliśmy w samochodach.
Gdy byliśmy już w szpitalu podszedłem do recepcjonistki.
- Dzień dobry. Mogłaby mi pani powiedzieć, na którym piętrze
leży Zayn Malik? To znaczy.. on w tej chwili ma operację.. ale..
- Kim państwo dla niego są?
- Przyjaciółmi..
- No dobrze.. 4 piętro. – powiedziała czarnoskóra pani po
chwili zastanowienia.
- Dziękujemy! – krzyknąłem i czym prędzej wbiegłem do windy.
Na szczęście obydwie nigdzie nie kursowały. Pojawiliśmy się na 4 piętrze i
szukaliśmy Mariki.
***Marika***
Nareszcie zauważyłam całą zgraję.
- Tutaj! – krzyknęłam, lecz chyba mnie nie usłyszeli, bo
glos mi się załamał. Na szczęście Zauważyła mnie Danielle.
- Co z nim? – spytał Liam.
- Jeszcze nic nie wiem. Kompletnie nic. Tak się boję. –
zaczęłam płakać.
- Mamuś nie bój się! – powiedział chłopczyk. W tej chwili
lekarz wyszedł z sali operacyjnej..
- Co z nim panie doktorze?! – poderwałam się z krzesła.
- Może porozmawiamy w moim gabinecie?
- Dobrze. – spojrzałam z przestraszoną miną na przyjaciół.
- Mamusiu, gdzie idziesz?
- Zaraz przyjdę, kochanie. – razem z lekarzem weszliśmy
niewielkiego pomieszczenia.
- No więc mam dobrą i złą wiadomość. Zacznę od dobrej. – przytaknęłam.
– Pani narzeczony żyje, jest jednak w śpiączce.. Ale niech się pani nie martwi
za kilka dni powinien się obudzić.
- A ta zła?
- Zła jest taka.. Że nie będzie mógł chodzić.– słone łzy
zaczęły spływać po moich policzkach. Schowałam twarz w dłonie. – przykro mi. –
spojrzałam na niego i bez słowa wyszłam z gabinetu.
- I co z nim?! – od razu wszyscy do mnie doskoczyli.
- Jest w śpiączce i wybudzi się za kilka dni.
- To wspaniale!
- Nie będzie mógł chodzić – powiedziałam cicho.
- CO?! – krzyknęli wszyscy.
- Zayn nie będzie chodził. Jest sparaliżowany. – wszyscy zamarli.
Noah dobrze zrozumiał moje słowa i zaczął płakać. Ja robiłam to samo.
Codziennie czuwałam
nad swoim narzeczonym. Dzień i noc. Tylko na kilka godzin chodziłam do domu,
żeby się przespać.. Minął tydzień od wypadku, a Zayn się nie wybudził.
Zaczynałam się denerwować. Siedziałam przy nim cały czas i
mówiłam. Tak jakby z nim rozmawiałam. Wiedziałam, że mnie słyszy. Mówiłam, że
wszystko będzie dobrze. W pewnym momencie moje powieki zrobiły się ciężki i
zasnęłam. Obudziło mnie szturchanie w ramię. Otworzyłam oczy i obejrzałam się
do tyłu. Nikogo nie było.. Dziwne. Spojrzałam na Zayn’a ze świadomością, że
jeszcze śpi, lecz tak nie było. Rzuciłam się na niego przytulając, lecz ten
mnie odepchnął.
- Zayn, co jest?
- Dlaczego.. Dlaczego nie czuję nóg? – pojedyncza łza
spłynęła mu po policzku.
- Ten wypadek.. Zayn.. Nie będziesz mógł chodzić. Tak mi
przykro. – chłopak rozpłakał się na dobre.
- Czyli znów mnie zostawisz? Oczywiście, że tak! Przecież
nikt nie będzie chciał kaleki!
- Nigdy cię nie zostawię kochanie! Kocham Cię najbardziej na
świecie i nigdy już nie opuszczę. Niedługo wyjdziesz ze szpitala i weźmiemy ślub!
- Ale.. Chcesz przez resztę życia niańczyć takiego kalekę?
Ja na to nie zasługuję!
- Kochanie ja nie mogłabym bez ciebie żyć. Nie wytrzymałabym
znów. Kocham Cię, rozumiesz? Kocham!
- Ja ciebie też! – powiedział po czym złączyliśmy swoje usta
w pocałunku.
______________________________________________________
Heej ;* Dodałam! Nie wiem czy się cieszycie, ale ja tak ;) Mam nadzieję, że się podoba. Trochę dramatycznie dzisiaj.
Doszliśmy do 24 komentarzy, więc teraz dodam jak bd 30 ;) Wiem, że dacie radę ;p
@HoranPotatoesxo